Ból

Mocna opowieść o rannych i medykach na wojnie

29,00 zł

Produkt niedostępny

Jarosław Rybak tym razem przygotował mocną opowieść o prawdziwej wojnie w Afganistanie. Autor bestsellerów o polskich siłach specjalnych opisał kilkanaście historii walki o życie, pokazanych z dwóch perspektyw: rannego żołnierza i ratujących go medyków. Na tym polega wyjątkowość tej książki.

Materiały do napisania „Bólu” autor zbierał w latach 2012-2017. Nigdy by mu się to nie udało, gdyby nie dwie okoliczności.

Od 1997 r. pisze o wojsku. Jest pierwszym dziennikarzem, któremu odznaki honorowe przyznały najlepsze polskie oddziały specjalne: GROM i Jednostka Wojskowa Komandosów z Lublińca. Obserwował żołnierzy w Kosowie, Macedonii, Bośni, Kuwejcie, Kongu, Iraku, Afganistanie. Tam zobaczył, że im trudniejsza misja, im łatwiej zostać rannym, tym medycy mają na niej wyższy status. Oni ratują innym życie.

Przez kilka lat odpowiadał za komunikację społeczną Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie. Dzięki temu mógł przeprowadzić dziesiątki rozmów z personelem medycznym i rannymi. Brał udział w ćwiczeniach i konferencjach, obserwował chirurgów w czasie operacji. W efekcie powstał reportaż, który można czytać również jako kompendium wiedzy o historii i współczesności medycyny wojskowej.

Mocne opowieści rannych i medyków:

Kpr. Jakub Tynka, postrzelony 4 lipca 2012 r.:
„Upadłem. Otworzyłem tylko oczy i czułem się totalnie bezsilny. Nie miałem siły nawet palcem ruszyć. Pomyślałem: Boże ja nie chcę jeszcze umierać! Straciłem przytomność. Wiem, że to niedorzeczne, ale zobaczyłem mojego nieżyjącego brata. Co jakiś czas klepał mnie po ramieniu i mówił, że będzie dobrze.”

Jakuba operował ppłk dr Robert Brzozowski:
„Zastanawiałem się, czy do szpitala doleci żywy. Postrzały w szyję należą do jednych z najcięższych obrażeń. To ze względu na skupienie, w ciasnej przestrzeni, wszystkich organów ważnych dla życia. Kuba trafił na stół w bardzo poważnym stanie. W czasie takich zabiegów zawsze mam świadomość, że w kącie sali operacyjnej siedzi śmierć. Siedzi i czeka na mój błąd.”

Sierż. Andrzej Skrajny, ranny w wybuchu ajdika 23 października 2011 r.:
„Wspierałem się na łokciach, żeby nie wpaść do środka Rosomaka. W lewej nodze czułem odrętwienie i mrowienie jednocześnie, jak po mocnym uderzeniu o ścianę. Szarpałem, żeby uwolnić prawą, ale złamana kość zahaczyła o metalowy element i blokowała ruchy.”

Andrzeja operował ppłk lek. Marcin Wojtkowski:
„Mariusza nie udało się uratować, więc ja skupiłem się na Andrzeju. Obie nogi rannego wyglądały makabrycznie, ale w gorszym stanie była prawa, bladosina, bardzo mocno pokiereszowana. Widać było zgruchotane i poprzemieszczane kości, wystawały połamane piszczele. Siła eksplozji obróciła stopę o 180 stopni. Wszystko wskazywało na to, że trzeba ją amputować.”

 


Ciekawostki o medycynie pola walki

„Ból” to nie tylko reporterski zapis traumatycznych historii z Afganistanu. To również kompendium wiedzy o medycynie pola walki, strukturze służb medycznych Polskiego Kontyngentu Wojskowego w Afganistanie oraz mnóstwo ciekawostek związanych z historią i współczesnością.

  • Kto ma większe szanse na przeżycie: ofiara wypadku drogowego w Europie czy żołnierz ciężko ranny w Afganistanie?
    Brytyjscy specjaliści oszacowali, że w Afganistanie ratowano co czwartego poważnie poszkodowanego, który z podobnymi obrażeniami nie miałby szans przeżycia, gdyby uległ wypadkowi w spokojnym i wysoko rozwiniętym państwie, jakim jest Wielka Brytania. W typowym angielskim szpitalu szansę przeżycia miałoby zaledwie kilka procent ciężko rannych, których uratowano w maleńkich placówkach polowych rozrzuconych w bazach sił koalicji antytalibskiej.
  • Kto pierwszy napisał o stresie posttraumatycznym (PTSD)?
    Homer jest autorem pierwszego tekstu na temat stresu posttraumatycznego. Opisuje małżeństwo: Odyseusza i Penelopę. On wyruszył na długą wojnę. Gdy wrócił, był nie do poznania. Męczyły go koszmary senne, nie potrafił porozumieć się z najbliższą kiedyś osobą. Nie mogąc znaleźć sobie miejsca w domu, znowu wyruszył na wojnę.
  • Jak zabijali średniowieczni rycerze?
    80 proc. rycerzy było praworęcznych, więc po uderzeniu mieczem rana zaatakowanego zaczynała się najczęściej po lewej stronie u podstawy szyi, a kończyła na mostku. Ostrze uszkadzało tętnicę podobojczykową lewą, której przecięcie powoduje utratę przytomności w ciągu kilku sekund. Po zadaniu takiego ciosu nawet najlepiej wyszkolony, współczesny zespół ratowników pola walki nie jest w stanie uratować poszkodowanego.
  • Skąd wywodzi się chirurgia estetyczna?
    W czasie I wojny światowej pojawił się nowy problem: jak pomóc tysiącom młodych ludzi - ofiarom broni chemicznej, których ciała, szczególnie dłonie i twarze były potężnie oszpecone, uniemożliwiały normalne funkcjonowanie? Potężne blizny zasłaniano indywidualnie wykonywanymi maskami przypominającymi ludzką skórę. Równocze¬śnie rozwinęła się też medycyna rekonstrukcyjna. Celebryci korzystający dziś z usług chirurgów plastycznych nie mają pojęcia, że podstawowe zasady w tej gałęzi medycyny, opracowane ponad 100 lat temu, są stosowane do dziś.
  • Dlaczego zaprzestano używać wrzącego oleju do opatrywania ran?
    Pod koniec średniowiecza powszechnie używano wrzącego oleju i rozpalonego żelaza do przyżegania ran. Chirurdzy wierzyli, że to skleja brzegi poszarpanego ciała. Faktycznie powodowało martwicę, od niej zaś tylko krok do zakażeń i śmierci. Kres tej technice dał przypadek podczas oblężenia Turynu w 1537 r. Rannych było tylu, że zabrakło oleju! Młody francuski chirurg wojskowy Ambroise Pare był przerażony! Szybko jednak okazało się, że ranni, dla których zabrakło oleju, czują się lepiej od tych, którym przyżegano rany. Z czasem zrezygnowano z „wrzących opatrunków”.
  • Jakie siły oddziałują na człowieka po eksplozji miny-pułapki?
    Jeśli samochód osobowy, mający na liczniku zaledwie 64 kilometrów na godzinę, czołowo zderzy się z drzewem, na pasażerów działają przyspieszenia osiągające 30-krotność przyspieszenia ziemskiego. Więcej niż na katapultującego się pilota samolotu naddźwiękowego! Przy takich prędkościach pasażerowie odnoszą bardzo poważne obrażenia wielonarządowe, a nawet giną na miejscu. Ale to i tak nic w porównaniu z eksplozją miny. Wtedy prędkości i siły dochodzą do 300-krotności przyspieszenia ziemskiego.