Szwoleżer z Sułkowic
5,0
- Autor:
Kazimierz Dymek
- Wydawnictwo:
BEL Studio
- ISBN:9788377981177
- Format:PDF
17,80 zł
Produkt niedostępny
Ze wstępu
Latem roku 1920 wojna z Sowietami rozgorzała w pełni, płonęły wschodnie połacie kraju, a cofające się na całej długości
frontu wojska polskie opierały się już o linię Bugu i Wisły. Coraz bardziej realne stawało się okrążenie Warszawy.
Na długim, rozciągającym się od północnych do południowych granic froncie, trwały zażarte walki. Z nieustannymi atakami oddziałów
bolszewickich ścierały się armie, dywizje, brygady i pułki.
W okopach walczyła wyczerpana ciągłymi marszami i bojami piechota, coraz mniej liczna kawaleria ponawiała kolejne szarże
na wroga, przetrzebiona artyleria coraz słabiej ostrzeliwała wykryte cele.
Podobnie jak inne miasta w Polsce, takoż i jej stolica żyła w ogromnym niepokoju. Na dworce Wileński, Gdański, Główny
i inne docierały coraz dłuższe pociągi z rannymi. Po ogłoszeniu totalnej mobilizacji sił i środków pociągi te wracały na północ,
wschód i południe, wioząc powołanych do wojska rezerwistów i zaopatrzenie wojenne.
„Wszystko dla frontu!” – krzyczały rozklejane wszędzie plakaty mobilizacyjne, przed którymi gromadzili się coraz bardziej zatrwożeni
obywatele. Spontanicznie powstawały oddziały ochotnicze, masowo do obrony Ojczyzny zgłaszała się młodzież, w tym także
nieletnia i żeńska. nie okrzepnięte po dopiero co odzyskanej niepodległości państwo polskie stało się celem ideologiczno-militarnej
agresji komunistów sowieckiej Rosji. Miliony byle jak odzianych i uzbrojonych „krasnoarmijców” bolszewickich ruszyły na zachód,
niosąc czerwone sztandary i wykrzykując rewolucyjne hasła.
„Po trupie białej Polski zaniesiemy ogień rewolucji do Niemiec i dalej” – głosili ich ideolodzy, a rozentuzjazmowane i odurzone
taką propagandą oddziały parły naprzód: raz, aby wykonać rozkaz, a po wtóre, aby zdobyć trofiejne zaopatrzenie, którego stale
brakowało. Trasy przemarszu Sowietów znaczyły pożogi miast i wsi oraz powszechne grabieże, gwałty i mordy dokonywane na
ich mieszkańcach.
Wojskami sowieckimi nie dowodzili wykształceni w akademiach wojskowych stratedzy czy doświadczeni oficerowie sztabowi, ale
młodzi i hardzi, czasami nawet niepiśmienni, lecz zaprawieni już w rewolucyjnych bojach nowi marszałkowie i komisarze polityczni.
To oni, po obaleniu tronu carów, wycięciu „białej” generalicji i spustoszeniu kraju, zaprowadzili w bezkresnej Rosji rządy bolszewickie
oraz pokonali armie Denikina, Judenicza i Kołczaka.
To Czapajew, Budionny, Tuchaczewski, Gaja-han i inni, nakarmieni i zaczadzeni ideologią Lenina, postanowili spełnić jego obłędny
zamiar i rozpalić ogień rewolucji komunistycznej w Europie. Aby to zrealizować, należało w pierwszej kolejności pokonać nowo
odrodzoną Polskę i jej nie do końca jeszcze okrzepnięte i zorganizowane siły zbrojne.
Poczynania sowieckich dowódców liniowych bacznie obserwował i kontrolował rozbudowany i ideologicznie czujny aparat
polityczny, złożony z wszechobecnych komisarzy. Jednym z nich był Josip Wissarionowicz Stalin....